Gościnność za kulisami — Finał cyklu

Opublikowano w 6 października 2025 09:00

Świat nie potrzebuje kolejnej instrukcji jak być gościnnym.

Potrzebuje ludzi, którzy odważą się być autentyczni nawet wtedy, gdy dzień jest długi, a uśmiech wymaga odwagi.

 

Gościnność to nie procedura i nie zestaw KPI. To zwyczajne, ludzkie gesty, które sprawiają, że ktoś czuje się bezpiecznie i mile widziany. Widzieliśmy to w recepcji, gdzie kilka sekund spokoju zmienia dzień gościa. W housekeeping, które każdego dnia resetuje czyjąś rzeczywistość. W kuchni i na sali, gdzie smak spotyka emocje. Za barem, gdzie rozmowa i drink potrafią uleczyć zły wieczór. U animatorów, którzy rozpalają radość. W pracy techników, którzy dbają, by wszystko działało, zanim ktokolwiek to zauważy. W sprzedaży i marketingu, które obiecują coś więcej niż nocleg, obiecują przeżycie. I w dyrektorze, który spaja to wszystko, żeby zespół mógł dawać z siebie autentyczne ciepło.

Wspólny mianownik jest jeden: tu liczy się człowiek. Nie raport, nie tabela, nie trend. Człowiek zarówno gość, jak i ten, kto podaje mu klucz, talerz albo rękę. To właśnie wtedy zwykła usługa staje się czymś ważnym.

Gdy następnym razem wejdziesz do hotelu, restauracji czy kawiarni, zatrzymaj się na chwilę. Zauważ drobne ruchy, które budują Twój komfort. Ktoś to robi po to, żebyś mógł poczuć się dobrze. W tym jest cała magia gościnności.

 

Zaproszenie do nowego cyklu w baśniowym stylu

Wyobraź sobie, że właśnie zamknęliśmy jedną księgę i odkładamy ją na półkę. Ale obok czeka kolejna. Jej okładka jest trochę mroczniejsza, jakby ktoś narysował na niej mgłę i pytania bez odpowiedzi. Na pierwszej stronie widzisz drogę prowadzącą przez Królestwo Uśmiechu, które powoli przesłaniają cienie: presja, zmęczenie, automatyzacja bez serca, kultura strachu. To tam ruszamy teraz.

Nowy cykl „Gościnność po drugiej stronie uśmiechu” będzie podróżą przez miejsca, gdzie pozornie wszystko wygląda pięknie, a jednak coś pęka. Będą baśnie o pracy bez sensu, o mistrzach, którzy zapomnieli uczyć, o ludziach zmęczonych, ale wciąż wierzących, że warto. Będzie trochę magii, trochę goryczy i dużo prawdy, której nie znajdziesz w folderach reklamowych.

 

Krótka historia nazwy

Na początku był Gościnny Ziomeczek – luźny, serdeczny i prawdziwy. Potem, szukając bardziej formalnej ramy, pojawiła się Gościnność360. Brzmiało profesjonalnie, ale poczułem, że tracę to, co najważniejsze: autentyczność i bezpośredni kontakt. Dlatego wracam do pierwszej nazwy.

Gościnny Ziomeczek to ja, zwykły człowiek z pasją do gościnności, który chce opowiadać o niej tak, by każdy mógł ją poczuć.

Ocena: 0 gwiazdek
0 głosów

Dodaj komentarz

Komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.